Kto kiedyś widział taką darń, wie o czym piszę. Zbita i splątana ze sobą masa korzeni i mchu, nie przepuszczająca światła i wody. Zupełnie jak filc albo długo nie czyszczona damska szczotka do włosów. Z każdym oderwanych płatem prawie słyszałam haust powietrza uwalniającej się ziemi. Pod spodem ukazała się czarna, tłusta gleba, coraz bardziej puszysta od uderzeń motyką. Po którymś z kolei uderzeniu spod motyki wytoczyło się nagle osiem małych kulek. Cebulki mieczyków! Maleńkie, zapewne przybyszowe cebulki. Dawno temu odłączyły się od matecznych cebul, po których nie został nawet ślad. Leżały i leżały pod warstwą darni czekając na choćby promyk słońca. Nie miały szans się przebić, choć to nomen omen mieczyki. Nikt ich też nigdy nie zabrał do domu na zimowanie. Na szczęście zbita warstwa korzeni i mchu ochroniła je przed mrozami. Bez wątpienia były żywe.
A więc przemówiłeś, milczku, pomyślałam. Oto twoja niespodzianka - osiem nieboraków, które Bóg wie ile czasu czekały właśnie na mnie.
Był już lipiec, ale mimo to posadziłam je na słonecznym skrawku ogrodu. Prawie natychmiast wypuściły zielone, wesołe piórka, choć oczywiście nie zakwitły. We wrześniu zabrałam je do domu. Oczyszczone z łusek leżą sobie w trocinach i czekają na wiosnę. Kiedy tęsknota za słońcem staje się nie do zniesienia, schodzę do piwnicy i je oglądam. Mają się dobrze. Wokół miejsca, gdzie oderwałam uschnięte piętki korzeniowe z zeszłego roku pojawiają się już małe, perłowe korzonki. Znajdy żyją i mają w sobie mnóstwo energii. W każdym z tych żółtych turbaników zakodowany już jest kolor i kształt przyszłych kwiatów.
Żółte turbaniki- pięknie! K.
OdpowiedzUsuńWitaj Mary z dalekiej północy. Co robisz tak daleko od domu? Wpadłam się przywitać i podziękować za odwiedziny. Chętnie zostanę tu dłużej, zapowiada się mnóstwo egzotyki. Nigdy nie byłam w tamtym rejonie świata i chętnie dowiem się czegoś nowego. Jestem bardzo ciekawa jak sobie poradzisz ze swoim dzikim, introwertycznym ogrodem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitaj Ewo! Jak miło, że zajrzałaś! Ja też dziękuję za odwiedziny. Cóż... po prostu próbuję tu oswajać kawałek skalistej ziemi ;). Sama jestem ciekawa jak sobie poradzę :). Kraj surowy, ale lato choć krótkie jest tu naprawdę piękne. Dobra i chwila byle wśród kwiatów. Na szczęście przeglądam ostatnio takie blogi jak Twój i bądź pewna, że jak tu już u mnie zawita fińska wiosna, to zamęczę prośbami o porady. Marzę o tym, żeby poznać Wasze triki. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńa na koniec urośnie cebula :P
OdpowiedzUsuńSzczypior tez chetnie przywitam, bo planuje maly warzywniaczek :). Niestety w zeszlym roku caly szczypiorek i koperek w doniczkach wystawionych do ogrodu pozarly mi slimaki. W tym roku zamierzam wytoczyc im wojne :)
UsuńŚlimaki najlepiej jest wyzbierać i wynieść gdzieś daleko.
UsuńJak przesadziłem sobie też macierzankę i oregano - teraz mam PYSZNE pizze,sosy i zapiekanki...
Właśnie na tym będzie polegała batalia. Zwabię je piwem i wyniosę za siódmą górę, żeby nie trafiły do domu. Jakoś nie mam serca stosować moluskocydów, poza tym mam mnóstwo ropuch i drozdów latem w ogrodzie, więc liczę na tych sojuszników :)
UsuńTy masz skały a ja... iły które lodowiec mi z twojego ogródka naniósł ;-)
OdpowiedzUsuńTrzy lata pracowałem nad ziemią, kupić łatwo, ale samemu doprowadzić ją do żyzności daje więcej satysfakcji, głównie kompostem i ryciem - teraz efekt już widać... a wrzosów też mam sporo i sosenki
No nie, to po prostu nie fair :D! Masz rację, kupić łatwo, tylko akurat tutaj ziemia jest bardzo droga, więc... tez bawię się w dzika i wykorzystuję ziemię z kompostownika. Szkoda tylko, ze ten kompost się tak wolno robi. Nie wspomnę, że kompostownik jest główna bazą wypadową ślimaków :)
UsuńPoszperaj w necie,ja zakosiłem z wytwórni biohumusu kilka dżdżownic i wpuściłem je do swojego kompostownika - działają jak szalone.
UsuńTyle że na ślimaki ratunku nie znam.
Pewnie masz śliniki (bez muszli) i wstężyki (z muszlami), można potraktować je chemią, ale to mało skuteczne i szkodliwe zwłaszcza w warzywniku,czy w wypadku gdy się chce kwiaty przenosić do domu.
Takie małe te cebulki, iż mogłabym przysiąc że to krokusy !
OdpowiedzUsuńPrawda? Małe za przeproszeniem "popierdułki". Ciekawe kiedy te sierotki zakwitną? Bo już posadzone... Jakoś się dziwnie przywiązuję do takich ogrodowych niespodzianek :)
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj trafiłam przypadkiem na tę stronę.Bardzo ciekawe i świetnie opisane ogródkowe historyjki.Dlaczego pani zamilkła??
OdpowiedzUsuń